Kolejny dzień w Paryżu. Dzień w którym zrobiliśmy najdłuższy odcinek w tej wyprawie pieszo. Pod koniec dnia szukaliśmy miejsca by sobie usiąść. Ze zmęczenia. Poza tym był to udany i fascynujący dzień. A wszystko zaczęło się od poszukiwań piekarni z bagietką na śniadanie.

Według informacji Naszej gospodyni najbliższa, widziana z okien piekarnia bywała w środę zamknięta ale za nią, po drugiej stronie ulicy miała być kolejna, otwarta. Idąc tym tropem znaleźliśmy drugą – z wiszącą kartka w drzwiach po francusku (którego oczywiście nie znamy) z datami sugerującymi, że sklep ma urlop. Na szczęście w mieszkaniu została nam bagietka z wczorajszego wieczora, więc musieliśmy się nią nacieszyć i zrobić sobie przy jej pomocy śniadanie.

Wieża EifflaW porównaniu do dnia poprzedniego znacząco poprawiła się pogoda. Można by powiedzieć, że nawet zrobiło się wiosennie, bo przecież u Nas nie spotykamy temperatur koło 19 stopni pod koniec października. Mając tak ładną pogodę postanowiliśmy przejść się aż do Luwru. Pieszo. Jako pierwszy punkt zwiedzania była stojąca całkiem niedaleko Wieża Eiffla. Właściwie chcieliśmy sprawdzić jakie tłumy stoją pod nią i czekają na wejście czy też wjazd na górę.

No i nie myliliśmy się co do wstępnych obaw. Mieliśmy nadzieję, że kolejki będą krótsze ale jednak tak się nie stało. Ciężko było przejść pod Wieżą więc można sobie wyobrazić jaki to był tłum. Postanowiliśmy, że przejdziemy na drugą stronę rzeki i pójdziemy wzdłuż niej w kierunku Luwru. Po drodze zwiedzając spotykane mosty. Oczywiście pierwszym mostem na Naszej drodze był ten sam, co w pierwszym dniu – most d’Iéna. Most będący w zamiarze Napoleona przedłużeniem terenów sprzed Szkoły Wojskowej.

Po drugiej stronie, idąc wzdłuż Sekwany po raz pierwszy natrafiliśmy na Cygana, który przy Nas znajduje złotą obrączkę i twierdzi, że to pewnie Nasza i możemy ją zabrać. Odmówiliśmy. Nie byliśmy zainteresowani, co raczej nie spodobało się znalazcy. Po drodze spotkaliśmy jeszcze raz, w okolicy mostu Aleksandra III, tym razem Cygankę z tym samym manewrem znajdowania obrączki. Wieczorem podpytaliśmy się Naszej gospodyni o co w tym chodzi. Okazało się, że Cyganie chcą znaleźne za obrączkę, która najprawdopodobniej nie jest warta nawet schylenia się po nią. Pewnie mają ich wiele i liczą na turystów skuszonych połyskującym złotem którzy za znaleźne oddadzą kilka €.

Most Aleksandra IIIMost Aleksandra III powstał w latach 1896 – 1900 i został ukończony na otwarcie Wystawy Światowej. Jego nazwa pochodzi od cara Rosyjskiego – Aleksandra III Romanowa, a kamień węgielny pod budowę mostu symbolicznie położył jego syn Mikołaj II. Most miał przypieczętować przymierze rosyjsko-francuskie z roku 1892. Na moście umieszczone są godła Francji i Imperium Rosyjskiego oraz personifikacje Sekwany i Newy. Po drugiej stronie mostu rozciąga się widok na kompleks budynków o wspólnej nazwie Les Invalides. To nie tylko Pałac Inwalidów ale i Kościół Inwalidów. Najbardziej znanym obiektem, a właściwie grobowcem jest grób Napoleona.

Place de la ConcordeKontynuując Naszą wyprawę idziemy w kierunku Placu Zgody (Place de la Concorde) z jego niecodziennym pomnikiem. A właściwie obeliskiem podarowanym przez kedywa (wicekróla) Egiptu, Muhammada Alego w roku 1831. Obelisk ma ponad 3300 lat i doskonale komponuje się na tym sporym, otwartym placu. Przechodząc przez plac wkraczamy do Ogrodów Tuilerie, które ciągną się aż do Luwru.

LuwrLuwr, Pałac Królewski i chyba jeden z największych muzeów na świecie. Robi wrażenie swoją wielkością. Idąc Ogrodami Tuilerie czujemy jakbyśmy wchodzili w objęcia olbrzyma. Budynek robi niesamowite wrażenie i jego wielkość na pewno dominuje w tej części Paryża. Idąc dalej, przechodząc pod „małym łukiem tryumfalnym” dochodzimy do wielkiej, szklanej piramidy. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów architektonicznych Paryża. Chyba tak samo rozpoznawalny jak sama Wieża Eiffla. Dookoła piramidy znajdują się fontanny a dookoła całego placu, wzdłuż ścian Luwru możemy na chwilkę usiąść i odpocząć. Pamiętajcie, że całą drogę przebyliśmy pieszo więc zasługujemy na mały odpoczynek. I wciągnięcie jakiejś przekąski :).

Obawialiśmy się długiego stania do wejścia do muzeum. Kolejka wiła się dookoła piramidy. Okazało się, że całkiem sprawnie to idzie i tak naprawdę czekaliśmy tylko około 30 minut by móc wejść do piramidy. W pierwszej kolejności myśleliśmy, że kolejka prowadzi do kas, a faktycznie tylko do punktu bezpieczeństwa, gdzie sprawdzano Nasze bagaże. Po przejściu przez kontrolę mogliśmy zejść na dół i udać się do kas. Długie kolejki ustawiały się do tradycyjnych kas ale jeżeli zależy Wam na szybkim przejściu procesu zakupu biletów, to proponuje wybrać możliwość zakupu biletu w odpowiednim automacie. Kolejki są zdecydowanie krótsze i szybciej się przesuwają.

Nie ma szans, by w ciągu kilku godzin obejść cały Luwr i zwiedzić wszystko. Zbierając informację na ten wyjazd byliśmy świadomi tego, że aby zwiedzić całość, musielibyśmy poświęcić ze dwa dni. I to tylko na Luwr. Postanowiliśmy w trochę większym tempie zobaczyć chociaż pewną część eksponatów. Zawsze mnie fascynowała historia starożytna (jeszcze z czasów podstawówki) więc ciężko by było nie przejść chociaż przez sale poświęcone starożytnemu Rzymowi, Grecji czy też Egiptowi. Oczywiście należało zobaczyć Nike i „mały obraz na dużej ścianie” – czyli znaną wszystkim Mona Lisę. W samym Luwrze spędziliśmy około czterech godzin i prawdę powiedziawszy to liznęliśmy tylko czubek góry lodowej. Naprawdę można tam się zanurzyć w sztukę i nie wychodzić z muzeum przez kilka dni, odkrywając na każdym kroku coś nowego i fascynującego.

Katedra Notre-DameKolejnym naszym punktem na trasie była Katedra Notre-Dame. Nie planowaliśmy wejścia do niej. Było już stosunkowo późno, pogoda się psuła i delikatnie już kropiło. A czekał Nas jeszcze powrót na kwaterę i to znowu pieszo.

Sama katedra zrobiła na Nas wrażenie. Na pewno na mnie. Duża. Ogromna. Ilość turystów stojących w kolejce do wejścia, pomimo niesprzyjającej pogodzie i poza sezonem, również robiła wrażenie. Sama katedra jest znana wszystkim a największą chyba popularność zyskała dzięki powieści „Dzwonnik z Notre Dame” francuskiego pisarza Victora Hugo.

Postanowiliśmy przejść bokiem od strony Sekwany w kierunku Skweru Jana XXIII. Po drodze mijamy zaskakujący dla Nas (nie wiedzieliśmy o nim) pomnik Naszego Papieża Jana Pawła II.

Katedra Notre-DameTak skończył się Nasz drugi dzień w Paryżu. Oczywiście czekał Nas jeszcze powrót do miejsca noclegu, bazy wyprawy. Po drodze szukaliśmy oczywiście jakiejś kawiarenki, McDonalda czy innego Starbucksa. Jak na złość wszystkie się gdzieś pochowały a co skrzyżowanie wyłaniały się apteki. Prawdę powiedziawszy ilość aptek w Paryżu jest oszałamiająca. Tak się zastanawiamy, czy ten naród francuski jest aż tak schorowany, czy to jakiś objaw lekkiej lekomani. A może to stolica hipochondryków?